BIURO 2. Winda


Najpierw poczułam dziwne mrowienie na policzku. Potarłam go dłonią, ale nie ustawało. Tak naprawdę nic mnie nie swędziało. To było coś innego. Dopiero po chwili podniosłam głowę i dostrzegłam, że ON się we mnie wpatruje i jego wzrok tak na mnie działał.
Stał na korytarzu przy dystrybutorze z wodą. Najwyraźniej skończył już rozmowę z szefem i teraz albo wychodził, albo miał jeszcze coś do załatwienia. Zdawało się, że tym ostatnim obowiązkiem było obdarzeniem mnie intensywnym, niemal fizycznie dotykającym spojrzeniem, które wywołało na moim policzku rumieniec.
― Tak? ― spytała Michalina.
― Co? ― Otrząsnąłem się, spoglądając na nią.
― Powiedziałaś „po prostu” i nie do kończyłaś.
― A… No tak, po prostu… muszę pójść. Nie ma rady.
Wstałam.
― Czemu właściwie masz w samochodzie jakieś dokument?
Chrząknęłam, dając sobie chwilę do namysłu.
― Musiałam wczoraj przeliczyć jeszcze kilka rubryk, a byłam z kimś umówiona. Ale bez obaw, to nie były żadne faktury, tylko zestawienie sprzedaży na stronę internetową. ― Na szczęście udało mi się przypomnieć, że naprawdę niedawno coś takiego robiłam. ― Nie mogłam zostać dłużej i sama rozumiesz.
― Jasne. ― Michalina już przestała się mną interesować i zajęła się swoimi sprawami. Ja odetchnęłam z ulgą i wyszłam zza biurka.
Przy dystrybutorze już nikogo nie było. Trochę się z tego powodu zawiodłam, ale też co mogłam zrobić? Podejść, zagadać? Spytać, czemu się tak patrzył? Wtedy sama musiałabym odpowiedzieć na takie samo pytanie. Z pewnością spłonęłabym rumieńcem i na tym skończyłaby się nasza rozmowa. A zapewne i tak by do niej nie doszło.
Tymczasem potrzebowałam się przejść. Odetchnąć świeżym powietrzem. Kiedyś paliłam, ale nie chciałam do tego wracać. Niemniej to byłby idealny moment na dymka, dlatego aż zacisnęłam pięść, próbując przestać myśleć o fajkach. Poza tym nie miałam ani jednej, choć na pewno znalazłby się ktoś, kto…
― Cicho! ― warknęłam sama do siebie, gdy przeszłam już przez oszklone drzwi i znalazłam się na korytarzu. Z resztkami nadziei rozejrzałam się za mężczyzną, ale korytarz był pusty. Jedynie usłyszałam, jak gdzieś trzaskają drzwi, zupełnie jakby ktoś przede mną uciekał. ― Trudno… ― mruknęłam, kierując się w stronę windy.
Po drodze rozglądałam się, czy przypadkiem nikt mnie nie widzi. Nie powinnam wychodzić w godzinach pracy. Przerwę na lunch dopiero miała nadejść, więc mogłam mieć przez to nieprzyjemności. Ale miałam dosyć, musiałam się choć na chwilkę wyrwać.
Nacisnęłam przycisk i winda po chwili nadjechała. Weszłam powoli, cały czas mając nadzieję, że facet nadbiegnie, zatrzyma zamykające się drzwi i wsunie się do środka. Nawet jeszcze wyjrzałam na korytarz, łapiąc kolejne sekundy, ale wciąż był pusty. Po chwili więc pozwoliłam windzie zamknąć mnie w małej przestrzeni i zjechać. Wtedy okazało się, że ktoś właśnie przywołał windę piętro niżej. To oznaczało, że nie mogłam się oprzeć swobodnie o ściankę, odetchnąć głęboko.
Oparłam się tylko delikatnie o lustro po przeciwległej stronie i zapatrzyłam pod nogi. Gdy drzwi się otworzyły w pierwszej chwili dostrzegłam jedynie brązowe, idealnie wypastowanej buty. Wyżej czarne skarpety z bordowymi punkcikami, czarne, wąskie spodnie, w końcu białą koszulę, która miała identyczny wzorek co skarpety.
Mężczyzna zrobił dwa kroki i stanął tuż przede mną. Zapatrzona w jego opinany przez koszulę tors dopiero po chwili podniosłam wzrok jeszcze trochę i spojrzałam w jego błękitne oczy, którymi wyraźnie rozbierał mnie kawałek po kawałku.
― Na które? ― spytałam niepewnie, wcale nie mając zamiaru wciskać żadnego przycisku. Nie potrafiłabym się teraz ruszyć. Czułam, jak moje ciało na chwilę staje się bezwładne. Cud, że nogi się pode mną nie ugięły. Nie potrafiłabym się teraz ruszyć, tym bardziej, że nawet mały krok do przodu sprawiłby, że znalazłabym się niesamowicie blisko mężczyzny. Już teraz byłam na tyle zbliżona, że czułam jego niesamowicie przyjemne perfumy, które aż chciałoby się zlizać z szyi.
Ale mężczyzna nie odpowiedział. Sam wyciągnął dłoń i nie odrywając ode mnie wzroku wcisnął poziom -3. Patrząc na ten ruch mimowolnie oblizałam wargę. Miał umięśnioną rękę, ale dłoń zdawała się być delikatna. Idealna do pieszczenia, ale i mocnego złapania za włosy bądź kark.
Wzięłam głęboki wdech. Czułam, jak serce bije mi szybciej.
Zamarłam, gdy mężczyzna wykonał jeszcze jeden, nagły krok. Omal nie krzyknęłam, gdy stanął tuż przede mną. Zetknęliśmy się czubkami butów, a gdybym była wyższa o kilkanaście centymetrów, to zapewne nasze nosy również by się zetknęły. Czułam na sobie jego oddech. Odruchowo przylgnęłam mocniej do ścianki, oddychając coraz szybciej. Przełknęłam ślinę. W gardle nagle zrobiło mi się sucho. Za to w innym miejscu zaczynało się robić mokro.


Komentarze

Polecam:

Dziennik intymny | Październik

Dziennik intymny | Marzec