BIURO 1. Gra wstępna



Cześć, zapraszam do czytania mojej nowej powieści erotycznej. Będzie dużo seksu, dużo podniecenia, ale też tajemnice i rozwiązywanie zagadki :* 


Nie wiem, jak to się działo, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Przeszedł obok mnie tylko raz, ale poczułam jego intensywne, niezwykle przyjemne perfumy i teraz wiodłam za nim wzrokiem i pragnęłam go czuć bardziej i bardziej.
Miał na sobie białą, idealnie przylegającą do umięśnionego ciała koszulę. Jego barki były szerokie, ale nie sprawiał wrażenia typowego mięśniaka. Patrzyłam, jak trzyma w dłoni czarny krawat. Bawił się nim, a ja złapałam się na tym, że rozbieram go wzrokiem. Oczyma wyobraźni widziałam, jak wchodzi nagle na stół. Patrząc wprost na mnie rozpina powoli koszulę, guzik po guziku, ukazując swoje doskonale wyrzeźbione ciało, którego odwzorowania sam Michał Anioł by się nie powstydził. Wtedy właśnie dostrzegł mój wzrok, a ja dopiero po kilku sekundach zareagowała. Speszyłam się i z powrotem zatopiłam w kartkach rozłożonych na biurku.
Czułam, jak cała płonę na twarzy.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Tym bardziej, że cały dzień byłam zmęczona i nie miałam na nic siły. Teraz siedziałam w biurze i jedynie udawałam, że cokolwiek robię. Pracowałam ze zmniejszoną wydajnością, zupełnie jakby odcięto mi część przewodów zasilających, przez co działałam na resztach energii. A dzień się właściwie dopiero zaczął.
Dochodziła jedenasta. Ledwo wstałam dziś z łóżka. Dwa razy włączałam drzemkę w budziku, zanim zwlekłam się i zrobiłam kawę. Do kuchni poszłam nago, bo nie chciało mi się ubierać, a dodatkowo wyjście spod kołdry do zimnego pomieszczenia zawsze mnie otrzeźwiało. Czułam się, jakbym poprzedniego dnia wypiła całą butelkę wina, a tymczasem nawet nie tknęłam alkoholu. Postanowiłam ― skoro mam się tak czuć bez picia, to dziś się napiję. I to dużo. Tak czy siak obudzę się pewnie podobnie zmęczona. Choć to pewnie wina wczesnowiosennego klimatu ― wciąż było zimo, szaro, bez choćby fragmentu zieleni na dworze, a w kalendarzu widniało, że nadeszła wiosna. Ktoś to źle wymyślił.
Kawę wypiłam na wpół śpiąc. Wciąż nie chciało mi się ubierać, choć już drżałam z zimna. Mimo że grzejnik miałam w sypialni odkręcony, to całe mieszkanie było dziwnie chłodne. Ale przynajmniej dobrze to wtedy na mnie działało.
Wybiła siódma.
W końcu wciągnęłam na siebie czarne majtki, dżinsy, koronkowy stanik i granatową koszulę. Najchętniej jednak pozostałabym naga i z powrotem poszła spać.
Pół godziny później siedziałam już w autobusie. Pracę miałam oddaloną o piętnaście minut jazdy. Cały czas myślałam nad samochodem, ale jakoś nigdy nie było okazji konkretniej się nad tym pochylić. Nie było też pieniędzy, a cały czas uważałam, że w komunikacji miejskiej nie jest aż tak źle. Czekałam na krytyczny moment. Albo na faceta, który załatwi to za mnie.
Zawsze uśmiechałam się do samej siebie na te myśli. Czekałam na księcia z bajki, choć mógł też być z korporacji, który przyjedzie do mnie na białym koniu, choć mógłby to być jakiś Fiat albo Toyota. Nie byłam wybredna, ważne, żeby miał innego, galopującego rumaka z dobrym przyspieszeniem i odpowiednią siłą. Śliczne ciało, silny uścisk, zadziorny uśmiech i żądza w oczach. Tego pragnęłam. I na to właśnie teraz patrzyłam.
Znów spojrzałam w jego kierunku. Już nie był obrócony  w moją stronę. Gadał z szefem, który pokazywał mu jakieś wykresy przyczepione do tablicy korkowej. Zastanawiałam się, co taki facet robi w zwykłej hurtowni papierniczej. I myślałam ― nie ma szans, żeby taki ktoś spojrzał na taką szarą myszkę ja jak, która nigdy nic nie znaczyła i pewnie jeszcze długo znaczyć nic nie będzie. Dlatego darowałam sobie jakiekolwiek dalsze myśli o facecie, który już ani razu na mnie nie spojrzał, a jedynie gadał z moim przełożonym.
Zapatrzyłam się w kartki i bezmyślnie zaczęłam przenosić dane z wydruków na elektroniczny arkusz. Miało mi to zająć cały dzień ― żmudna, bezsensowna praca, która nie miała większego sensu. Wszystko, co teraz wypełniałam, powinno trafić do archiwum. Zapewne nikt nigdy więcej już na to nie spojrzy, a efektem będą pościerane klawisze na klawiaturze i mój brak wiary w lepszą przyszłość. Jakby nie można było zrobić kopii wydruku faktur i po prostu zamknąć ich w teczkach. Rozumiałam, że papier nie był trwały, ale czy trwałe było to, co nie miało nawet fizycznej formy? Zamiast tego mogłabym się zająć czymś pożytecznym, co przynosiłoby jakikolwiek efekt, dzięki czemu czułabym jakąkolwiek satysfakcję z wykonywanej pracy. Tymczasem wypełniona byłam znużeniem, obojętnością i zastanawiałam się, na jaki kurs mogę pójść, żeby załapać się w jakimś lepszym miejscu. Choć skończyłam rachunkowość i tym właśnie się zajmowałam, to nie czułam najmniejszego spełnienia.
Westchnęłam głęboko i przeciągle.
― Co jest? ― spytała siedząca biurko dalej Michalina, która wykonywała podobną pracę.
― Jakoś nie mam dziś siły na nic.
― Niewyspana?
― Cóż… To też, ale mimo wszystko nie do końca o to chodzi ― mruknęłam, choć nie wiedziałam, czy powinnam się w tym momencie zwierzać koleżance z pracy. Nie miałam z Michaliną żadnych bliższych kontaktów, ot siedziałyśmy obok siebie, czasem chodziłyśmy na lunch. Żadnych zażyłości, sekretnych rozmów.
― A o co?
― Po prostu… ― Znów westchnęłam. ― Jakoś nie mam humoru dziś.
― A, okej, rozumiem.
Nie chciałam brnąć dalej. Już miałam powiedzieć, że ta praca jest marnowaniem czasu, ale wiedziałam, że takie komentarze szybko mogły powędrować wyżej. Nawet najlepsza przyjaciółka z pracy mogłaby donieść do szefa o negatywnych komentarzach koleżanki. Tym bardziej Michalina, która zdawała się być pochłonięta pracą i tylko czyhała na moment, by zająć kogoś miejsce wyżej w hierarchii biura. Choć nie mówiła o tym wprost i zawsze zdawała się być miła, to jednak czasem dało się wyczuć fałsz w jej słowach. Co było kolejnym minusem, utwierdzającym mnie w przekonaniu, że powinnam znaleźć sobie coś nowego.
― Cholera jasna… ― rzuciłam zrezygnowana.
― Co tam? ― Michalina znów się zainteresowała.
― Boże, zapomniałam kilku papierków i teraz nie mogę zrobić całego zestawienia.
― A gdzie je masz?
― W samochodzie
― To idź po nie.
― Wiem, muszę, ale tak bardzo mi się nie chce. Chyba to jednak przez brak snu, dziś okropnie spałam. ― Skłamałem, bo spałam dobrze, gorzej było po prostu z obudzeniem się.
― No nie wiem, jak ci pomóc…
― Daj spokój, niczego nie oczekuję. Po prostu…
Nagle znów dostrzegłam jego wzrok.



Komentarze

Polecam:

Dziennik intymny | Październik

Dziennik intymny | Marzec