Dziennik intymny | Sierpień
Wstęp
Erotyka
to moje życia, erotyka to moja codzienność, to moje myśli i czyny. Nie jestem
erotomanem, ale człowiekiem, który bez tych codziennych przyjemności byłby o
wiele smutniejszy, o wiele bardziej przygnębiony szarym i nieciekawym światem.
Postanowiłem
podzielić się z Wami moimi doświadczeniami, codziennymi przemyśleniami i
sytuacjami, które naprawdę miały miejsce. Zapraszam do czytania mojego
Dziennika intymnego i zajrzenia mi tym samym pod kołdrę ;)
6 sierpnia, Marzenia senne
Poranek.
Bardzo
często budzę się, czując, że jestem podniecony. Zarówno fizycznie jak i
psychicznie. Czuję nabrzmiałego penisa i mam potrzebę sięgnięcia po niego.
Chociażby tylko po to, aby go dotknąć, aby tylko pogładzić jajka, choć często
taki niewinny dotyk kończy się czymś zgoła inny.
Dziś
miałem piękny sen. Choć pamiętam jedynie urywki. Ale to właśnie one sprawiają,
że podniecenie wzbiera we mnie coraz mocniej.
Widzę
mojego twardego, lśniącego od śliny penisa, który wsuwa się między duże, ciemne
wargi sromowe kobiety siedzącej na mnie. Wsuwa się raz po raz, a wargi unoszą
się niczym fale spokojnego morza o poranku, rozbijające się o pojedynczą skałę
na plaży.
Widzę
piersi o ciemnych sutkach, które kołyszą się nade mną jak dwa drzewa na klifie.
Co jakiś czas łapię je ustami i czuję się jak ptak, który podlatuje do gałązki,
aby chwycić za soczysty i obfity owoc.
Widzę
też białą strużkę, która spływa po napiętym penisie, biorącą swój początek z
wnętrza kobiety. Zalewam ją białym życiem, a ono połyskującymi strugami wypływa
na zewnątrz.
Tak też
jest teraz, gdy wspominam ten sen — mocnymi ruchami dłoni sprawiłem, że
przyjemność płynąca z tych wizji dała mi przyjemność także po przebudzeniu.
Takie
poranki uwielbiam.
*
Jest
już wieczór. Dochodzi godzina jedenasta. Jestem niesamowicie zmęczony po całym
dniu. Wiele się dziś działo. Teraz leżę w łóżku i patrzę w ciemny sufit. Mam
ochotę na tylko dwie rzeczy. Chciałbym, aby ktoś teraz zsunął ze mnie kołdrę i
zaczął ssać mojego penisa, który twardnieje na samą myśl o ciepłych i
wilgotnych ustach. Chciałbym, aby stanął, czując na sobie język, i aby
wytrysnął.
W tej
samej chwili chciałbym zasnąć.
Wiem,
że byłoby to samolubne, a tego właśnie teraz pragnę.
7 sierpnia, Wilgoć
Dużo
dziś jeździłem po mieście. Miałem kila spraw do załatwienia. Poruszam się
komunikacją miejską, więc w moim otoczeniu było dziś wiele osób. Wiele kobiet,
które przyciągały moje spojrzenia — wzrok wiecznie spragniony kobiecego piękna
i wszystkiego, co tylko można ujrzeć ponad to, co zwykle.
W
połowie dnia jechałem trasą dość długą, bo półgodzinną. Usiadłem na końcu
autobusu, gdzie poza mną siedziała tylko pewna kobieta. Wiedziałem już, że coś
jest na rzeczy, dlatego umiejscowiłem się tak, aby móc swobodnie na nią
spoglądać, lecz jednocześnie aby ona nie widziała mnie.
Był
upał.
Kobieta
miała około trzydziestu lat. Ciemne włosy, kilka piegów na nosie. Jak na gorący
dzień przystało, założyła sukienkę. Kwiecistą, dość krótką. Gdyby szła przede
mną, mógłbym oglądać fragmenty jej ślicznych ud. Teraz jednak siedziała. Za to podciągnęła
nogi, kolanami opierając się o siedzenia przed nią. Dzięki temu jej zgrabne
nogi były odsłonięte na tyle, żeby oddech nagle mi przyspieszył.
Nie
mogłem oderwać wzroku od jej nóg. Miała gładkie uda, po których niekiedy sunęła
dłonią, niby się drapiąc, niby pieszcząc skórę. Wbijałem wygłodniały wzrok w
niewielki fragment pośladka, widoczny w szczelinie między fałdką sukienki a
siedzeniem.
Czułem,
jak od razu się podniecam.
Tym bardziej,
że kobieta co chwila delikatnie rozchylała nogi i gładziła się coraz to niżej.
Raz sunęła palcami po udzie, raz dotykała ich od zewnętrznej strony, docierając
do pośladka, raz od wewnętrznej, docierając do…
Ne
wytrzymałem.
Wstałem
i poszedłem kilka siedzeń dalej, gdzie miejsca skierowane były w stronę
przeciwną do kierunku jazdy. Siedzenia przed kobietą zasłaniały mi nieco jej
widok, jednak moje było teraz na podwyższeniu, dlatego gdy usiadłem, aż
wstrzymałem oddech.
Kobieta
spojrzała na mnie, potem odwróciła wzrok i zapatrzyła się w okno. Już nie
gładziła się po nodze, lecz rozchyliła delikatnie uda. A moim oczom ukazało się
ich złączenie, zakryte błękitnymi, zsuniętymi do środka majtkami.
Myślałem,
że eksploduję.
Patrzyłem
między jej nogi i czułem, jak sztywnieje mi penis.
Była
tam, niemal dostępna dla mojego wzroku — na pewno wilgotna cipka, schowana
zaledwie pod cienkim materiałem bielizny, który układał się w kształt tego, co
się pod nim znajdowało.
Niestety
kobieta nie spojrzała na mnie, gdy poprawiałem twardego już penisa.
Patrzyłem
na jej majtki — na pewno były wilgotne nieco niżej. Oczami wyobraźni widziałem,
jak podchodzę do niej i siadam obok. Jak patrząc jej w oczy kładę dłoń na jej
nodze i powoli, bardzo powoli zsuwam ją coraz niżej, aż moje palce natrafiłyby
na miękki opór. Poczułbym pod opuszkami delikatny materiał majtek. Nacisnąłbym
delikatnie, szukając guziczka, łechtaczki. Podrapałbym ją delikatnie. Potem
zsunąłbym dłoń niżej, w bok i wtargnął pod jej majtki, od razu szukając wejścia
do gorącej szparki. Byłaby wilgotna, palec wszedłby gładko, a ona westchnęłaby
z podniecenia.
Wkładałbym
w nią palca raz po raz. Potem bym go oblizał i włożył z powrotem, a raz
kazałbym go oblizać jej. Dwa palce tkwiłyby w jej cipce, a kciukiem masowałbym
łechtaczkę.
Jęczałaby,
lecz tuż przed orgazmem pojawiłby się jej przystanek.
Musiałaby
wysiąść.
Pozostalibyśmy
sami — rozpaleni i piekielnie podnieceni.
Tymczasem
oboje byliśmy napaleni, ale kobieta wyraźnie myślała o kimś innym. Irracjonalny
impuls sprawił, że stałem się zazdrosny. A potem, gdy nagle wysiadła,
pozazdrościłem temu, do którego szła.
8 sierpnia, Ulica
Dziś
nie było fajerwerków ani spektakularnych wytrysków (choć przyznam, że jeden, w
blasku popołudniowego słońca, wyglądał naprawdę dobrze).
Idąc na
zakupy wpatrywałem się w ekran telefonu. Ostatnio coraz częściej mi się to
zdarza. Raz, idąc w pełnym słońcu, nie widziałem na ekranie czegoś, co wydawało
się interesujące, więc na chwilę przystanąłem pod daszkiem opuszczonego budynku
tuż obok. Oparłem się o ścianę i zapatrzyłem w ekran. Kątem oka dostrzegłem, że
na małym parkingu, który ciągnął się wzdłuż chodnika, w jednym z samochodów
siedziała kobieta. Miała otwarte drzwi i patrzyła na mnie.
W
pierwszej chwili nie wykazałem większego
zainteresowania. Jednak w momencie, gdy kobieta nagle zdjęła koszulkę,
przestało mnie interesować to, co widziałem w telefonie.
Niestety
wbrew moim oczekiwaniom, kobieta miała pod spodem jeszcze koszulkę na
ramiączkach i stanik, którego fragmenty niestety widziałem. Lecz diabeł tkwił w
tym, jak ona zdjęła tę koszulkę. Najpierw upewniła się, że patrzę — a
przynajmniej takie odniosłem wrażenie — po czym delikatnie dotknęła swoich
piersi. Potem zsunęła dłonie nieco niżej, chwyciła koszulkę i ściągnęła ją —
powili, z gracją, o jaką trudno podczas siedzenia w samochodzie. Ale jej się to
udało.
Potem
wygładziła to, co na niej zostało (niestety zobaczyłem tylko fragment brzucha)
i zapatrzyła się we mnie. Zupełnie jakbyśmy grali w grę, polegającą na tym, że
na zmianę zdejmujemy po jednej części ubrania.
Czekała.
Miałem
wielką ochotę zdjąć koszulkę, potem rozpiąć spodnie, tym bardziej, że coś pod
nimi zaczęło mi się powoli napinać — od tego bezpośredniego wzroku kobiety, jej
delikatnych ruchów.
Boże, erekcja
potrafi być tak niesamowicie przyjemna. Zawsze jest przyjemna, jednak w
niektórych momentach aż robi się od niej błogo.
Miałem
ochotę podejść i stanąć przy otwartych drzwiach, mając rozporek na wyciągnięcie
jej ręki. Niestety ktoś do niej zadzwonił i po chwili wahania odjechała.
Rzuciła
mi tylko krótkie spojrzenie i chyba wzruszyła ramionami.
A ja
zostałem sam.
11 sierpnia, Peron
Jechałem
dziś pociągiem. Szukając tablicy z rozkładem, będąc już na odpowiednim peronie,
mijałem dziesiątki osób. Wiele z nich siedziało, między częścią trzeba było
robić slalom. Jestem ciekawski, dlatego patrzę na każdą mijaną twarz.
Szczególnie, co nie trudno odgadnąć, na kobiety. Otaksowuje je wzrokiem,
patrzę, w co są ubrane. Uwielbiam sukienki i opięte bluzki, krótkie spódniczki,
odsłonięte uda, głębokie dekolty, długie, rude włosy, odkryte pępki, piegi na
nosie. Szukam tego i wielu innych elementów, aby się zachwycać, aby zaspokajać
zmysł estetyczny, rozbierać wzrokiem i podniecać swoją impresję i chłonąć
ekspresję tych kobiet, które mijam.
Wśród
tłumu spotkałem żywe piękno. Kobietę wyraźnie ekspresyjną, lubiącą piękno
swojego ciała i chcącą się nim dzielić.
Siedziała
po turecki przy schodach. Miała na sobie niebieską sukienkę. To pierwsze, co
zaobserwowałem. Potem dostrzegłem, że sukienka jest bardzo krótka i odsłania
biały pasek majtek między nogami. Wybrzuszony, wręcz nabrzmiały.
Wyżej sukienkę
spinały guziki. Choć większość jednak ją rozpinała. Widziałem środek klatki
piersiowej i fragment jednej piersi, która nie została skrępowana stanikiem.
To
szczyt piękna — kobieta może olśniewać pięknem, ale przebijające przez sukienkę
sutki są czymś olśniewającym i niepowtarzalnym.
Minąłem
kobietę, a ona chwilę później wstała, kierując się ku końcowi peronu.
Ruszyłem
za nią. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, od jej falujących pod sukienką
piersi, niemal wyskakujących spod materiału sutków, które tak niesamowicie mnie
podniecały, tkwiąc na średniej wielkości, trochę spiczastych piersiach.
Szedłem
za nią i chłonąłem jej piękno. Jej bezpośredniość i bezkompromisowość
rozerotyzowanego przekazu.
Wszedłem
za nią do pociągu, lecz nie mogłem znaleźć miejsca naprzeciwko niej, więc z
daleka tylko obserwowałem ramię i stopy, widoczne, gdy zakładała nogę na nogę.
Chciałem,
aby jeszcze choć raz obok mnie przeszła, pozwalając spoglądać na całą swą
postać.
Pragnąłem
na nią patrzeć. Nie myślałem jednak o tym, aby ją dotknąć, nie marzyłem o
seksie, nie miałem zamiaru jej złapać i wykorzystać. Nie to mną kierowało, lecz
fascynacja. Podniecone zmysły. Pragnienie napawania się tym widokiem, którego
zawsze jestem spragniony.
Kocham
kobiece ciało. Ono jest najpiękniejszą i najwspanialszą sztuką na świecie.
25 sierpnia, Problem twórczo-erotyczny
Mam
problem z pisaniem. Ostatnio nie potrafię się skupić. Dopadła mnie chyba niemoc
twórcza, która objawia się na dwa sposoby. Przede wszystkim cały czas jestem
podniecony. Nie mogę sobie jakoś z tym podnieceniem poradzić. Wystarczy, że
spojrzę na skąpo ubraną kobietę na ulicy, a już fantazjuję na jej temat.
Niekiedy idę za nią, chcąc zobaczyć jeszcze więcej. Czekam, aż wiatr podwieje
jej krótką spódniczkę, aż kobieta podniesie ręce i zobaczę stanik, aż odwróci
się tak, że dostrzegę nieskrępowaną stanikiem pierś.
Patrzę
na mijające mnie sutki. Niemal każdej kobiecie patrzę w dekolt. Szukam
dodatkowego podniecenia, a przecież na ulicy nie dane mi będzie go spełnić. Co
mi po tym, że spojrzę na przebijające przez koszulkę sutki, że wpatrzę się w
odsłonięte przez szorty pośladki, że dostrzegę pasek majtek między za szeroko
rozchylonymi udami? Co mi po tym?
Nic.
Ale pragnę tego.
A gdy
wracam do domu, to pierwsze, co robię, to zrzucam ubrania, siadam lub kładę się
na łóżku i robie sobie dobrze. Godzinę, dwie. Gdy jest noc, to czasem także dłużej.
Oglądam seks kamerki i onanizuję się do upadłego. To nie może być chwila, bo
muszę mieć z tego jak najdłuższą przyjemność, zupełnie jakbym chciał, żeby
każda godzina masturbacji odpowiadała każdej kobiecie, która sprawiła, że mój
penis stanął.
Wytrysk
następuje późno, jest wyczekany i obfity.
Potem
opadam z sił. Nie mam na nic ochoty, nie mam siły, nie mam polotu do pisania
erotycznych powieści, o których dopiero co fantazjowałem.
Nawet
teraz, pisząc te słowa, siedzę przed laptopem nago, czasem dotykając swojego
twardego penisa, spoglądając ukradkiem na włączone seks kamerki. Jestem
podniecony, ale wiem, że trudno mi będzie też usiąść teraz do pisania kolejnego
odcinka przerwanej powieści.
Ale
obiecuję Wam, że się postaram.
Pozdrawiam
gorąco :*
Komentarze
Prześlij komentarz