6 lutego

 


Przez pandemię brakuje mi wielu rzeczy, bez których kiedyś nie mogłem żyć. Jedną z nich są swobodne podróże. Drugą – wieczorne wyjścia do barów, które były nieodłączną częścią mojego życia jeszcze rok temu. Spotykałem się ze znajomymi co kilka dni. Robiłbym to zapewne częściej, gdybym wieczorami nie pracował. Może gdybym był poetą, to przesiadywałbym w barach i pisał. Tymczasem takie wyjścia stawały się odskocznią od dość mozolnej pracy, głównie pracy twórczej, do której jednocześnie mnie inspirowały. Nie raz i nie dwa barowe dyskusje przenosiłem na karty moich opowiadań bądź powieści, różne sytuacje inspirowały mnie do kreowania konkretnych scen lub bohaterów. Nie brakowało także erotycznych doznań, które stawały się podstawą dla późniejszych mokrych emocji na papierze.

W jednym z moich ulubionych barów poznałem niesamowicie ciekawą dziewczynę. Miała czarne włosy, kolczyk septum w nosie, nosiła duże, okrągłe okulary i dość często prowadziła rozmowy z klientami. Pierwszy raz na nią wpadłem podczas jakiejś libacji. Przez pół nocy chodziłem do baru co piętnaście minut, więc mnie zapamiętała. Potem spotykałem ją dość sporadycznie, ale mniej więcej raz w miesiącu. Po jakimś czasie do niej zagadałem, bo już się mniej więcej kojarzyliśmy, więc pozwoliłem sobie na takie drobne spoufalenie. Potem już za każdym razem, jak ją widziałem, to wymienialiśmy kilka zdań, szczególnie gdy nalewała mi piwo.

Raz poszedłem do baru niedługo po zajęciach (to było na czwartym roku, więc w zasadzie przed chwilą). Była może godzina osiemnasta. Miałem coś do załatwienia na mieście, ale dopiero później, więc postanowiłem się napić.

Akurat przy barze stała ona, Karolina.

Lokal był pusty. O tej godzinie rzadko kiedy ktoś tam przychodził, tym bardziej, że dopiero jakieś pół godziny wcześniej go otwarto.

Zamówiłem piwo i od razu zaczęliśmy rozmowę, zupełnie jakbyśmy byli znajomymi, którzy się dawno nie widzieli. W końcu mogłem poruszyć temat, który zawsze mnie interesował, szczególnie w odniesieniu do dziewczyny, o której fantazjowałem już nie raz. Kumpel, który kiedyś też pracował jako barman, powiedział mi kiedyś, że w barach bardzo często mają miejsce naprawdę niespotykane sytuacje. Dlatego spytałem Karoliny:

– Co najdziwniejszego przydarzyło ci się podczas pracy?

Dziewczyna uśmiechnęła się, słysząc te słowa.

– No trochę tego było.

– Co na przykład?

– Cóż… – Zastanowiła się, ale tylko chwilę. – Wiem! W sumie najbardziej pojebane było, gdy pewnego wieczora przyszedł tu koleś, który wyglądał na nieźle naćpanego. Przede wszystkim był jakiś taki skołowany. Nie do końca ogarniał, co się do niego mówi, sam pieprzył głupoty. Zaciekawiło mnie to, próbowałam go wypytać, o co chodzi, ale tylko gadał coś tam pod nosem i pił piwo przy barze, nie zwracając na nic i na nikogo uwagi. W końcu odpuściłam. Może po godzinie przyszła policja. Od razu go znaleźli i zgarnęli do radiowozu, zupełnie bez słowa wyjaśnienia. Następnego dnia pokazywali go w wiadomościach. Został oskarżony o morderstwo. Rozumiesz? – spytała, sprawdzając, czy połączyłem fakty. – Facet zgwałcił, potem zabił jakąś dziewczynę, a po wszystkim przyszedł do nas na piwo. Gadałam z nim. A przynajmniej próbowałam – poprawiła się. – Nie był naćpany, tylko otumaniony zabójstwem. A ja próbowałam coś z niego wyciągnąć. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mi wtedy normalnie odpowiedział i wyjawił prawdę. Chociaż pewnie bym po prostu mu nie uwierzyła.

– Pojebana akcja… – przyznałem, szczerze zaskoczony opowieścią. – A coś bardziej przyjemnego? – dociekałem.

– Cóż… Przyjemnych i zarazem zaskakujących akcji było raczej mało. Chociaż… – zawahała się. – Czasem w tajemnicy opowiadam taką jedna. Nie zawsze, może będziesz trzecią osobą, której o tym mówię.

– No to zamieniam się w słuch.

– Na początku mojej pracy byłam na kursie barmańskim w Lublinie. Wiesz, takie tam pierdolenie. Najważniejsze było wieczorem, gdy spotkaliśmy się ekipą z naszego baru w pokoju hotelowym jednej dziewczyny. Gdy już popiliśmy, zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej. No to wymyśliliśmy, że zrobimy sobie konkurs barmański. Konkurs na najbardziej odjechanego drinka.

– Brzmi ciekawie.

– Wymyśliliśmy grę. Coś jak w butelkę, tylko osoba, na którą wypadło, musiała wypić drinka osoby, na którą akurat przyszła pora. Zaczął pomysłodawca, a potem szliśmy od najstarszej osoby do najmłodszej. Zapowiadało się dziesięć czy jedenaście pojebanych drinków, które naprawdę wymknęły się spod kontroli. Strasznie się w trakcie porobiliśmy, więc puściły nam hamulce. Chociaż na początku było stosunkowo spokojnie. Najstarszy barman, który miał może dwadzieścia osiem lat, zrobił po prostu mocnego i ostrego drinka z pieprzem i papryką chili. Nic szalonego, ale dziewczyna, która go wypiła, musiała go popić chyba litrem wody. Potem była Dominika, która alkohol zmieszała jakoś z jedzeniem i wyszedł z tego coś jakby kisiel. To musiałam wypić ja. Miał okropną konsystencję, ale smakował dobrze. Poza tym był niesamowicie mocny. Dziękowałam Bogu, że już wtedy mnie wylosowano, bo miało być tylko gorzej. Już nie pamiętam dokładnie, kto był dalej i kto pił drinki. Ale to akurat nie ma znaczenia. Jeden koleś na przykład rzucił pomysłem, że zaraz zrobi drinka ze swojej śliny. Zaśmiał się, ale na to nie odważył. Zamiast tego zrobił owocowego drinka, wlał go do ust jednej z dziewczyn, wsunął jej w zęby plasterek cytryny i kazał wypić kolesiowi, który akurat został wylosowany. To było zajebiste. Następna dziewczyna ściągnęła pomysł ze śliną. Nabrała wódki w usta, przemieszała językiem i wypluła do kieliszka. Potem jeszcze spuściła nieco śliny. Podobnie przemieszała sok i dodała do całości. Drink nie był specjalnie wymyślny, jeśli chodzi o składniki, ale wybrany koleś miał pewne opory przed wypiciem.

– Zawsze lepsza ślina dziewczyny niż kolesia – wtrąciłem się.

– To na pewno. To jednak zachęciło innego do przekroczenia kolejnej granicy. Wydaje mi się, że zostały dwie osoby. Jeden koleś i jedna laska. Wcześniej ludzie coś wymyślali, ale zupełnie tego nie pamiętam, więc to musiało być raczej słabe. Ale gdy ten ostatni wyciągnął nagle fiuta ze spodni, to zrobiło się grubo.

– Tak po prostu go wyjął?

– Tak po prostu. – Karolina zaśmiała się. – Był już sztywny. Koleś musiał się nieźle całą akcją podniecić. Był naprawdę napalony. Jak gdyby nigdy nic zaczął sobie trzepać. Chyba nasz konkurs pomylił mu się z jakąś orgią, ale wtedy aż tak bardzo nas to nie raziło. W sumie sama też się nieźle podjarałam, patrząc na to, bo w sumie był fajny.

– Koleś czy jego kutas? – zapytałem ze śmiechem.

– I on, i on, haha. Tak czy siak długo się nie bawił, bo końcu, patrząc na cycki jakiejś laski, która mocna się wczuła, więc chciała go podniecić, i tyłek w stringach jej koleżanki, bawiącej się równie dobrze, spuścił się do szklanki. To by było spoko, gdyby wiesz, nie chodziło o drinka.

– Boże, no tak, przecież ktoś miał to wypić.

– No właśnie. I ta laska, która miała to zrobić, się zbuntowała. Powiedziała, że nie ma chuja, żeby to wypiła. Chyba że on wypije coś równie obleśnego.

– Kazała innemu się spuścić?

– Też myślałam, że tak zrobi, ale ona nalała wódki do kieliszka, ściągnęła majtki i wsadziła sobie do palca do cipki. Nie wiem, jak to się działo, ja jakoś specjalnie podniecona nie byłam, ale gdy wyjęła palce, to miała całe oblepione śluzem. W łóżku to pewnie musiało wręcz cieknąć jej po nogach. Zebrała cały śluz i wlała do kieliszka. Potem jeszcze raz i jeszcze. Oboje doprawili swoje drinki, już nawet nie wiem, czym. Może po prostu dolali alkoholu. Napili się wcześniej, żeby byli śmielsi, i walnęli brudzia. Kurwa, to było tak obrzydliwe. Sami strasznie się krzywili. Ona wypiła jego spermę, on jej gęsty śluz z cipki. Nigdy bym nie wzięła do ust spermy jakiegoś randomowego kolesia, no ale byli nieźle nawaleni, poza tym trzeba było im przyznać, że wygrali.

– Podziwiam bardzo – powiedziałem. – Nie wiem, czy ja bym się tak odważył. Już nawet nie mówię o wypiciu takiego kobiecego drinka, ale o spuszczeniu się przy wszystkich.

– No, ja byłam strasznie zmieszana. A wyobraź sobie, jak bardzo wszyscy byliśmy zmieszani następnego dnia, gdy się budziliśmy z kacem – tym zwykłym i kacem moralnym.

– No wyobrażam sobie. Że tak powiem – czuć było niesmak?

– Oj czuć było, czuć. – Zaśmiała się. – Ta laska odeszła niedługo potem. On pracował długo, miał w sumie wyjebane. Choć akcja była naprawdę chora, to powiem ci, że ten konkurs wspominam naprawdę dobrze. Było niecodziennie.

– Bardzo niecodziennie – poprawiłem ją.

– Tak. Niecodziennie, ale też szalenie. Lubię takie akcje. Choć nie wiem, czy podobnie bym myślała, gdyby to na mnie padło wypicie tego jego drinka.

– To też racja.

– Tak więc dobrze się stało. Czy bym to powtórzyła? Nie wiem. Ale zajebiste wspomnienie jest.

– Zdecydowanie lepsze od perspektywy stania się ofiarą jakiegoś psychola – nawiązałem do pierwszej opowieści.

– Tak, to na pewno.

To była nasza ostatnia rozmowa. Potem było mi nie po drodze do baru, bo ostro zająłem się pisaniem, więc wieczory miałem zajęte. W końcu pozamykali bary, a ja zastanawiam się, jakie jeszcze ciekawe historie mogłaby mi opowiedzieć Karolina. Najchętniej spotkałbym się z nią poza jej pracą, żeby i ona mogła się ze mną napić. Może kiedyś się uda. Tymczasem także ta historia ma odzwierciedlenia w mich tekstach, bowiem jedną z ciekawszych rzeczy, jaką opisuję, jest właśnie picie zmieszanej z alkoholem spermy. A gdy tylko usłyszałem opowieść Karoliny, to miałem nadzieję, że kiedyś uda mi się zaserwować komuś takiego szalonego drinka.



Kochani, zachęcam do zamawiania mojego erotyka w przedsprzedaży :)

https://www.empik.com/dorian-flaubert-a-m,p1260618231,ksiazka-p

Komentarze

Polecam:

Dziennik intymny | Październik

Dziennik intymny | Marzec